20.10.2011 17:36
Nowe doświadczenia
Lekcja pierwsza – stopka, a odpalanie
Na koniec pierwszych jazd Łukasz powiedział, że jutro też przyjedzie później, więc zanim się zjawi mam już sobie odpalić i rozgrzać motocykl. Powiedział o ssaniu itp. Na placu jest przyczepa, w której trzyma cały sprzęt, jakieś czasopisma o motocyklach kilka trupów i takie tam. No więc wchodzę tam w poszukiwaniu kluczyków do srebrnej strzały. Ogarnąłem wzrokiem z grubsza całe wnętrze i nic, więc szukamy dokładniej. No i nadal nic nie znalazłem co choć trochę przypominało by kluczyk, łom, czy czym tam jeszcze można odpalić motóra. Hmm może Łukasz po prostu zapomniał mi ich zostawić? No nic to chociaż się przygotuję do jazd i na Niego zaczekam. Ubiorę się, założę rękawiczki, przygotuję kask i motor. Ściągam pokrowiec z motocykla i własnym oczom nie wierze. Jak wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem, że kluczyki są w stacyjce. Jak się później okazało Łukasz zawsze je tam zostawia. No to super. Odpalamy. Wciskam starter, a tu nic. Pomyślmy: obieg włączony (pętla, czy jak to tam jeszcze zwał),sprzęgło też trzymam (słyszałem, że niektóre moto nie palą jak się go nie przytrzyma), kluczyk włożony i w pozycji on. No to co jest grane? Eureka. Gdzieś w głowie utkwiło mi, że motocykl ma jakiś kranik, którym odcina się dopływ paliwa (do dziś nie wiem skąd o tym wiedziałem). No to spróbujemy. Przekręcam w jedną stronę, palimy i nic. W drugą, palimy i znów nic. Z powrotem w pozycję w jakiej był, palimy dalej nic. No to już całkiem nie wiem o co jej chodzi.
Dodam, że zawsze robie tak, że gdy siedzę na motocyklu, wszystko poustawiam jak ma być i kiedy chcę ruszyć dopiero składam stopkę, sprzęgło, bieg i ruszam. Tym razem nie było inaczej. Jako, że Hondzia coś nie chce mnie się słuchać, lub nie wiem gdzie ją pogłaskać żeby ożyła to chociaż zepcham ja z chodnika przy przyczepie na placyk. Złożyłem stopkę i nie wiem co mnie podkusiło, żeby spróbować jeszcze raz. I wtedy CBF’ka głośno zawarczała. W końcu.
Zapamiętać: niektóre 2oo nie odpalają na stopce.
Lekcją druga – przyśpieszenie
Ok. Honda jednak nie dokonała żywota, więc po rozgrzaniu silnika kask na głowę i przechodzimy do ćwiczenia nudnych ósemek i slalomów. Wychodziło mi bardzo ładnie, więc zastanawiałem się co tu by jeszcze poćwiczyć. Może ruszanie pod górkę, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jest to jeden z elementów egzaminu. Nie wiem dlaczego, ale poszedłem na kurs nawet nie sprawdzając jak wygląda egzamin. Wydawało mi się to jakąś odległą przyszłością, która jakoś mnie nie interesowała. Na razie chciałem czerpać przyjemność z jazdy na 2oo i to, że jest to pierwszy krok do spełnienia marzenia o własnym moto. No więc na górkę i próbujemy. Czytając wcześniej różne poradniki dowiedziałem się, że przy ruszaniu z przedniego hamulca widelec się ugnie i wtedy trzeba puszczać hamulec. No więc czas przejść od teorii w praktykę. Lekko puszczam sprzęgło, dodaję gazu, zawieszenie rzeczywiście zaczyna się uginać, puszczam hamulec… Udało sie jedziemy :D Parę kolejnych prób (gorszych, bądź lepszych) i przechodzimy do tylnego hebla. No i tu dopiero zaczęła się „górka”. Zawieszenie się nie ugina i niby kiedy mam puścić ten hamulec? Próbuje i lipa. Kolejne próby i zero efektu :/ Dobra trzeba się skupić. Co robię nie tak? Jeszcze raz, powoli i od początku. A Hondzia dalej nieposłuszna i nie chce wjechać pod tą górkę. O ty! Nie chcesz się słuchać po dobroci to weźmiemy cię pod włos. Zobaczymy co zrobisz jak przytrzymam cię na tym hamulcu do samego końca. Popuszczam sprzęgło, dodaje gazu, ale hamulec dalej trzymam. Gaśnie. Ale dostrzegłem coś co zwróciło moją uwagę. W pewnym momencie, gdy trzymałem bestie dalej na smyczy w pewnym momencie obroty zaczęły spadać i silnik gasł. To jest to. Spróbuje puścić hamulec w tym miejscu. Okazało się to trafnym spostrzeżeniem, bo gdy obroty spadały dodałem gazu, puściłem hamulec i wreszcie wjechałem na szczyt.
Przepełniony satysfakcją myślę dalej co tu dalej zrobić, bo Łukasza dalej nie ma. Ostatnim razem jak miałem spróbować slalom z gazem to CBF’ka zaskoczyła mnie tym jak żwawo reagowała na przekręcenie manetki. Więc zobaczmy jak to przyśpiesza i opanujmy pracę gazem. Prawdę mówiąc skończyło się na sprawdzaniu ile wyciągnę z tej „małej” 250 na 300-500 metrowym odcinku na placyku. Pierwsze parę prób i rezerwa do motocykla troszkę się zmniejszyła. Na tyle, że mocniej odkręciłem gaz, jedynka, dwójka, trójka patrzę na licznik, a tam koło 5-6 dych. Ale gdy zobaczyłem jak żwawo reaguje na gaz i jak szybko przyśpiesza to poczułem większy respekt i dalsze próby odpuściłem. Tym bardziej, że to moja druga lekcja i tak naprawdę nic jeszcze nie umiem, a już na pewno nie zatrzymywać sprawnie motocykl z jakiś kosmicznych prędkości. Tym bardziej, że na końcu placyku jest trochę nasypanego piasku, a ja nie chciałem przekonywać się jak duże jest już moje opanowanie motocykla w trudnych warunkach. Więc trzeba przystopować zapędy tym bardziej, że Łukasz może w każdej chwili przyjechać, a gdyby to zobaczył to pewnie nie byłby zachwycony. Więc grzecznie wróciłem do ósemeczek. Po chwili przyjechał Łukasz:
Ł: Czego się pouczyłeś?
J: Ruszania pod górkę i opanowałem już ten gaz :D
Ł: Dobra. Ja jestem prosto po służbie to jadę coś zjeść i zaraz będę, a Ty dalej poćwicz.
Lekcja druga brzmi. Nawet takie „maleństwo” jak Honda CBF 250 odpowiednio potraktowana potrafi nieźle przyśpieszać (choć po kilku wyjazdach na miasto ten pierwszy strach już mi minął i oswoiłem się z prędkością, przyśpieszeniami i pędem powietrza.
Lekcja mniej oficjalna? Jakby co Łukasza słychać z dobrego kilometra jeśli nie wcześniej :P
Pozdrowionka i lewa w górę.
Komentarze : 12
Nie mam zamiaru traktować go jak wyroczni. Po prostu czasem lubie gdy ktoś ma odmienne zdanie. Wtedy można dowiedzieć się jak to wygląda z innego punktu widzenia i zaczyna się polemika. Co do przemyśleń to pewnie jakieś się tu znajdą, ale narazie cieżko wypowiadać sie w jakieś kwestii nie mając o tym zielonego pojęcia, bo nie mam jeszcze moto, a nawet plastiku, bo czekam na egzamin. Ale i na to przyjdzie pora. Co do organizowania moto to oddałbym wszystko za własne o2o, ale nie ma tak łatwo.
Jeszcze dodam, że nie tylko odcina prąd na rozrusznik, ale też na świece. Dobra metoda wyłączenia moto, gdy stajesz na wzniesieniu i chcesz zaparkować na biegu, by niekontrolowanie nie pojechał sam z siebie: zatrzymujesz się na jedynce ze sprzęgłem i rozkładasz stopkę. Silnik gaśnie :) Jutro w trasę - pewnie ostatnia dłuższa w tym roku. Planuję najazd na Frombork. Jesień okazała się bardziej łaskawa, niż się spodziewałem. Za każdym razem, gdy wsiadam na motocykl, jazda wydaje mi się przyjemniejsza, niż się spodziewam, więc rób prawko, organizuj maszynę i nie traktuj wpisu Tasera jako ostatecznej wyroczni, bo mnie się na przykład podoba to, że opisujesz, co robisz. Przemyślenia przemyśleniami, ale to, jak kto sobie radzi z trudnymi sprawami - na przykład ciasnym nawrotem - bezcenne.
@ Jackalo
Jak napisał d... gdy jest wbity bieg i próbujesz odpalić na stopce to nie kręci. Przypomniało mi się, że to samo powiedział mi instruktor, bo powiedziałem mu, że wcześniej normalnie odpalał na stopce, a teraz nie. To jest jakieś zabezpieczenie żebyś nie pojechał z rozłożoną stopką. Najwidoczniej ktoś kto dzień wcześniej jeździł nie wrzucił luzu, a ja w tej całej euforii tego nie zauważyłem.
Troszkę fail z tą stopką, bo moto odpala bez problemu na stopce. Gaśnie wtedy, gdy wrzucamy jedyneczkę.
Może to Wasza sztuka jest inna, ale wszystkie motory (motory, nie 50) odpalają na stopce i gasną w ww okolicznościach.
LwG
@ darek89h
Dlatego ja dojeżdżałem ok. 30km komunikacją miejską po to, żeby mieć dobrą szkołę i dobrego instruktora.
@ Yarosh
Co do instruktora to nie mam do nego zastrzeżeń, bo wiele mnie nauczyl i przykładał się do tego.
@ Taser
Zaprosiłem Cie tu właśnie w tym celu. Żebyś ocenił. Toleruję, a nawet lubię krytyke jeśli jest ona konstuktywna i rzeczowa, poparta argumentami. A Twoja taka właśnie byla i dziękuje Ci za to, bo ktoś w końcu nie tylko poklepał mnie po plecach.
Lekcja 1 - musiałeś mieć wbity bieg, wtedy przy opuszczonej stopce prąd na rozrusznik zostaje odcięty i nie ma możliwości rozruchu silnika. Na luzie z opuszczoną stopką motocykl normalnie odpalamy. lwg.
Stai0l, dzięki za wpis na moim blogu i bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Zaprosiłeś mnie tutaj na pewno w jednym konkretnym celu, abym coś przeczytał i właśnie coś przeczytałem, aczkolwiek nie do końca. Sam lubię krytykę, lecz tylko pod warunkiem kiedy jest konstruktywna. Sam staram się również tylko takiej krytyki udzielać. Generalnie nie przeczytałem Twojego tekstu do końca, nie dlatego że ma jakieś błędy stylistyczne, bo ich nie ma ale szczerze to jest dla mnie trochę za nudny. Nic nowego dla siebie w nim nie odkryłem i nic nie przykuło specjalnie mojej uwagi, aczkolwiek do treści merytorycznej nie mogłem mieć zastrzeżeń. Nie chcę aby to wyglądało jak pouczanie ucznia, jednak myślę że ciekawiej by było jakby tekst nabrał trochę tempa, mniej szczegółów, a więcej swoich przemyśleń niż opisów tego co robiłeś.
Pozdrawiam Cię i życzę cały czas szlifowania umiejętności zarówno twórczych jak i jeździeckich.
Do dupy instruktor, jak większość. Lewa
@ monic
Bardzo mi miło z tego powodu i czekam na jakiś wpis z Twojej strony.Pozdro
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (3)
- Nauka jazdy (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (2)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)